Skromne są także znaleziska pochodzące z jamy grobowej oznaczonej litera V, w której ukryto szczątki czterech żołnierzy Wileńskiego Ośrodka Mobilizacyjnego AK, a wśród nich dowódcę V Brygady Wileńskiej, mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” kilkanaście guzików, fragmenty obuwia, połamany grzebień, Nie można precyzyjnie określić, czyją były własnością - w zbiorowym dole przedmioty mogły ulegać przemieszczeniom.
W środkowej gablocie na drugim poziomie umieszczono szczególne przedmioty: medaliki i krzyżyki. Jest ich niewiele, nie maja łańcuszków (z jednym wyjątkiem), co świadczy o tym, ze były przez swych właścicieli ukrywane, być może zaszyte w odzieży Wystawa jest skonstruowana tak, by nie rozdzielać przedmiot6w wy- dobytych z jednej jamy, tzn. gablota odpowiada całości znaleziska wydobytego z jednego miejsca, jednak przedmioty o charakterze sakralnym zostały pokazane w innym kontekście, Znalazły się w jednej gablocie, ustawionej w centralnym punkcie I pietra Pawilonu X, przed kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. W kościołach w Polsce istnieje do dziś zwyczaj umieszczania przy obrazach Matki Boskiej darów wotywnych - różańców, biżuterii, krzyżyków etc. Ta gablota ma nawiązywać do tego obyczaju. Przedmioty, które towarzyszyły skazańcom w chwili śmierci, są świadkami zbrodni, ale i świadectwem wiary. W tej gablocie znajduje się także jedyny przedmiot, który nie pochodzi z Kwatery Ł. To ryngraf Bohdana Olszewskiego, żołnierza NSZ, powieszonego 18 maja 1946 r., z wyrytym jego imieniem i nazwiskiem oraz słowami ,,Eviva NSZ. Hic transit gloria mundi". Został odnaleziony przez zespół badaczy z Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN na warszawskim cmentarzu na Bródnie, na którym dokonywano tajnych pochówków więźniów straconych w praskim więzieniu przy ul. Namysłowskiej, tzw. Toledo.
Jeden z medalików w trakcie zabiegów konserwatorskich ujawnił na rewersie wydrapane jakimś cienkim przedmiotem trzy imiona: Wacek, Halina, Amelia. Należał do zamordowanego w 1949 r. w więzieniu na Mokotowie Wacława Walickiego i wraz z nim spoczął w nieoznaczonej jamie grobowej na Kwaterze Ł. Halina to imię aresztowanej wraz z nim żony; Amelia - urodzonej w więzieniu córki. Po siedemdziesięciu latach córka zobaczyła przedmiot, o którego istnieniu nie wiedziała, a który był nie tylko pamiątka po ojcu, ale i listem od człowieka, który jej nigdy nie widział,
W archiwach IPN zachowała się dokumentacja uzupełniająca obraz dramatu rodziny Walickich - prośby o ułaskawienie Haliny Walickiej, rokrocznie pisane przez jej matkę, Filomenę Rytel. Na tych petycjach najczęściej figurują odręczne dopiski: „bez biegu”, „pozostawić bez biegu”. Dopiero w kwietniu 1957r. Najwyższy Sąd Wojskowy dochodzi do wniosku, iż: brak jest dowodów w sprawie uzasadniających skazanie Rytel Haliny... Ogólnikowe stwierdzenia, że skazana pełniła funkcję łączniczki siatki szpiegowskiej ... nie mogą stanowić podstawy do ... skazania". Halina Walicka spędziła w więzieniu osiem lat.
Ostatnią część wystawy stanowi opowieść o działaniach poszukiwawczych, jakie były prowadzone w Kwaterze Ł w latach 2012-2017 przez zespół IPN kierowany przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka. W formie reportażu zaprezentowane są kolejne etapy prac. W celach - odsunięte od bezpośredniego oglądu widza - ukazane są jamy grobowe, w których archeolodzy odsłaniali wrzucane bezładnie, często do zbiorowych dolów, poprzerastane korzeniami ludzkie szczątki.
Osobne miejsce poświecono odkryciu jamy grobowej Zaporczyków: Dół, w którym znaleźliśmy szczątki pana majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory” początkowo nie był dla nas niczym szczególnym. Pracowaliśmy tam pełne trzy dni. A działo się tak dlatego, że ktoś starał się doprowadzić do tego, że na bardzo wąskiej przestrzeni zostanie wciśniętych ośmiu mężczyzn. I dopiero ostatniego dnia doszliśmy do ostatnich szczątków. Dzisiaj już wiemy, że były to szczątki pana majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Oprawcy rzucili go najgłębiej, twarzą do ziemi. Miał zgiętą rękę, zgiętą nogę, a więc wrzucili go do tego miejsca, a na nim układali szczątki jego najbliższych współpracowników. Prof. Krzysztof Szwagrzyk, wypowiedz z filmu ,,Zapora", rez. K. Starczewski.
Gdy wyprowadzano z Powązek szczątki odnalezionych po zakończeniu prac w 2012 r. nikt jeszcze nie wiedział, że na czele konduktu pogrzebowego niesiono trumnę ze szczątkami ,,Zapory".
W jednej z cel w ostatniej części ekspozycji eksponowane są fragmenty tkaniny - jedyne przedmioty, jakie zachowały się w dole, w którym spoczywały szczątki wyższych dowódców marynarki wojennej, zamordowanych w grudniu 1952 r. - Stanisława Mieszkowskiego, Zbigniewa Przybyszewskiego i Jerzego Staniewicza. Skromna zawartość gabloty kontrastuje ze zdjęciem z uroczystego pogrzebu komandorów, który miał miejsce w grudniu 2017 roku, sześćdziesiąt pięć lat po ich śmierci. Życzenie ,,ludzkiego pochowania", wyrażone przez wdowę po komandorze, wreszcie zostało spełnione: Proszę o zezwolenie na ekshumacje zwłok celem ludzkiego pochowania. Zwracałam się już w tej sprawie do Generała Prokuratora oraz Naczelnego Prokuratora Wojskowego, od których otrzymałam odpowiedzi odmowne, motywowane nieznajomością miejsca pochowania mojego męża... Anna Mieszkowska, wdowa po kmdr. Stanisławie Mieszkowskim.
Swoistym podsumowaniem zarówno wystawy, jak i prac są cyfry: prowadzone w pięciu etapach, trwające w sumie 153 dni prace poszukiwawcze pozwoliły odnaleźć szczątki około 300 osób. Większość spośród odnalezionych stanowią zamordowani w więzieniu przy Rakowieckiej więźniowie polityczni. W pracach uczestniczył zespół około 50 specjalist6w z różnych dziedzin, wspierany przez wolontariuszy. Przesiano ponad 1000 ton ziemi, by mieć pewność, że nie pozostawiono na Łączce żadnych szczątków ludzkich, by każdy miał szansę, na ludzki pochówek.

Patent oficerski z 1938r. Źródło:NAC
Piotr Bączek
Etos
pokolenia Niepodległej
Wspominając Żołnierzy Niezłomnych, należy przytaczać równieżzachowane opinie, osobiste notatki, wspomnienia. Dzięki nim możnazrekonstruować nie tylko ówczesną sytuację, chronologię wydarzeń, przebieg walk, ale także odtworzyć motywacje, wybory życiowe, wartości, jakimi kierowali się w życiu. Te szczątkowe dokumenty więcej mówią o charakterze tego pokolenia, niż niejedna praca naukowa.
Jeśli walczymy i ponosimy ofiary, to dlatego, że chcemy właśnie żyć, ale żyć jako ludzie wolni, w wolnej Ojczyźnie.
kapitan Zdzisław Bronński „Uskok”
Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie!
major Hieronim Dekutowski „Zapora”
Niewielu z nas powzięło dalsze kroki podtrzymujące honor Organizacji i honor Tych, którzy na śmierć i życie chcieli walczyć z wrogiem. Ze swej strony proszę o pamięć macierzystą dla Tych, co w imieniu naszych sił za granicą walczyli tu, nie szczędząc życia.
chorąży Witold Borucki „Babinicz”
Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba.
sanitariuszka V Brygady Wileńskiej Danuta Siedzikówna ps. „Inka”
To tylko niektóre ze świadectw pozostawionych przez Żołnierzy Niezłomnych. Wielu z nich było ludźmi dość młodymi, a nawet dopiero wkraczającymi w dorosłe życie. W chwili śmierci „Zapora” miał 31 lat, „Babinicz” 25, „Inka” niespełna 18. Pochodzili z różnych regionów, różnych rodzin, posiadali rozmaity status społeczny. Co spowodowało, że rzesze młodych ludzi, po pięciu latach niemieckiej okupacji zdecydowały się nadal działać w konspiracji, pozostać w oddziałach partyzanckich i podjąć walkę o niepodległość z komunistycznymi władzami?
Sztafeta tych, „co służą ojczyźnie”
Niewątpliwie jednym z najważniejszych motywów była polska tradycja niepodległościowa, która nawet pod zaborami była przekazywana z pokolenia na pokolenia. Odrodzona w 1918 r. Polska jawiła się jako najwyższa wartość, dla której można ponieść każdą ofiarą, także z własnego życia. Walka w obronie ojczyzny, czyn zbrojny był ważnym elementem polskiego etosu. Służba dla kraju była więc zaszczytem i honorem. Już Jan Kochanowski pisał w „Pieśni o cnocie”:
A jeśli komu droga otwarta do nieba
Tym, co służą ojczyźnie. Wątpić nie potrzeba...
Kolejne pokolenia I Rzeczypospolitej realizowały tę służbę, przenosząc etos rycerski na kolejne pokolenia. Od Zawiszy Czarnego, przez podkomendnych wielkich hetmanów – Jana Zamoyskiego, Jana Chodkiewicza, Stanisława Żółkiewskiego, Stanisława Koniecpolskiego, Jana Sobieskiego – aż po kadetów stanisławowskiej Szkoły Rycerskiej. Ci ostatni, u kresu I Rzeczypospolitej byli kształceni nie tylko w nowoczesnych metodach prowadzenia wojen, ale wpajano im miłość do ojczyzny. W tym celu komendant Szkoły, książę Adam Czartoryski napisał specjalny podręcznik „Prawidła moralne dla Szkoły Rycerskiey. Zbiór pism tyczących się moralney edukacyi wychowania Szkoły Rycerskiey”. Autor, pisząc piękną
polszczyzną, przypominał o odwiecznej konieczności w Polsce nauki sztuki wojennej: ...dla tego niech się wprawuie w rączność w bieganiu z kollegami do mety; niech się kocha w rynsztunkach woiennych; koniem niech toczyć lubi; słowem, niech pamięta, że wojowniczy ród Dziadów naszych nie spodziewał się wydać plemię niewieściuchów, którzy zalegając pole, sławę i kray stracili...
„Prawidła” rozwijały w młodych kadetach postawy patriotyczne. Książę Czar- toryski podkreślał, że prawdziwy „Patryota” (warto zwrócić uwagę, że pisany z dużej litery) to człowiek: ...o dobro powszechne iedynie dbały, wszystkie prywatnego intersu względy temu zamiarowi poświęca, w nim korzyść, w nim chwałę, w nim ukontentowanie swoie mieści, i na dokup powszechnego uszczęśliwienia ani życia, ani maiątku, ani trudów nie żałuie: czyni w każdey okoliczności z zastanowieniem, waży stosunki wszelkie roztropnie, uprzedzenia odłącza od prawdy, determinacye bierze po doyrzałym rozpatrzeniu się, a raz wziętych niewzruszenie trzyma się...
Szkoła Rycerska dążyła do stworzenia typu oficera-obywatela gorliwie zaangażowanego w sprawy Polski. Rozbiory I Rzeczypospolitej zniweczyła plany stworzenia nowoczesnej armii ze wszechstronnie wykształconą elitą dowódczą. Jednak i tak wychowała pokolenie, które w przyszłości odegrało wielką rolę w historii i oddało wielkie zasługi w obronie kraju. Do jej wychowanków należą m.in. Tadeusz Kościuszko, Jakub Jasiński, Michał Sokolnicki, Julian Ursyn Niemcewicz, Józef Sowiński.
Etos Szkoły Rycerskiej i oficera-obywatela przetrwał rozbiory. Nawiązano do niego m.in. w okresie Księstwa Warszawskiego. Tadeusz Hołówko, jeden z najważniejszych

Widok Szkoły Rycerskiej w Pałacu Kazimierzowskim w Warszawie, malował P. Vogel. Źródło:
Wikipedia
polityków obozu piłsudczykowskiego i współorganizator Polskiej Organizacji Wojskowej, odnotował w broszurze „Oficer polski”, że dowództwo armii Księstwa, w odróżnieniu od zaborczych wojsk pruskiej, austriackiej, carskiej, zabroniło kar cielesnych, chłosty, poniżania. Ambasador francuski w Warszawie tak ocenił armię Księstwa Warszawskiego: Nigdy nie było armii bardziej narodowej niż ta, w niej bowiem spoczywała nadzieja wywalczenia bytu narodowego.
Polacy dążyli do wytworzenia mocnej więzi pomiędzy oficerami a zwykłymi żołnierzami. późniejsze zmiany wprowadzane przez rosyjskich zaborców miały na celu zniszczenie honoru oficerskiego, poczucia wspólnoty, ducha żołnierskiego braterstwa. Zapanowało grubiaństwo, obelżywe traktowanie podkomendnych, upokarzanie ich. Kij zapanował wszechwładnie w koszarach polskich – pisał Hołówko.

„Prawidła moralne dla Szkoły Rycerskiey” AdamaCzartoryskiego i rycina przedstawiająca ich autora,1824r.
Źródło:www.polona.pl
Sztafeta patriotyzmu i honoru
Jednak tradycyjne wartości, polski etos rycerski, szacunek i troska o żołnierza, honor oficerski przetrwały najgorsze okresy zaborów, stając się istotną cechą polskiego charakteru narodowego. Nie bez powodu powstańcy styczniowi śpiewali:
I razem w ordynku pójdziem do ataku
Za Polskę i honor się bić.
Ten wielowiekowy charakter służby rycerskiej, żołnierskiej, wojennej stał się fundamentem II Rzeczypospolitej. Już w 1919 r., czyli jeszcze w okresie kształtowania granic odradzającej się Polski, opublikowano pierwsze wydanie „Polskiego kodeksu honorowego”. Jego autorem był porucznik Władysław Boziewicz. Kodeks wprawdzie miał uregulować zasady odbywających się jeszcze wtedy pojedynków oficerów, ale jednocześnie wyznaczył obowiązujący kanon „oficera honoru” i wskazywał osoby bez takich przymiotów. Określał zachowanie ludzi honoru w sytuacji obrazy, oszczerstwa, pomówienia.
Według przepisów zawartych w artykule 8 kodeksu Boziewicza:
Wykluczonymi ze społeczności ludzi honorowych są osoby, które dopuściły się pewnego ściśle określonego kodeksem honorowym określonego czynu; a więc indywidua następujące:
-
osoby karane przez sąd państwowy za przestępstwo pochodzące z chciwości zysku lub inne, mogące danego osobnika poniżyć́ w opinii ogółu;
-
denuncjant i zdrajca;
-
tchórz w pojedynku lub na polu bitwy;
-
homoseksualista;
-
dezerter z armii polskiej;
-
nieżądający satysfakcji za ciężką zniewagę, wyrządzoną przez człowieka honorowego;
-
przekraczający zasady honorowe w czasie pojedynku lub pertraktacji honorowych;
-
odwołujący obrazę na miejscu starcia przed pierwszym złożeniem względnie pierwszą wymianą strzałów;
-
przyjmujący utrzymanie od kobiet nie będących jego najbliższymi krewnymi;
-
kompromitujący cześć kobiet niedyskrecją;
-
notorycznie łamiący słowo honoru;
-
gospodarz łamiący prawa gościnności przez obrażanie gości we własnym mieszkaniu;
-
ten, kto nie broni czci kobiet pod jego opieką pozostających;
-
piszący anonimy;
-
oszczerca;
-
notoryczny alkoholik, o ile w stanie nietrzeźwym popełnia czyny poniżające go w opinii społecznej;

Karta tytułowa kodeksu Boziewicza,1919r.
Źródło:www.polona.pl
17. ten, kto nie płaci w terminie honorowych długów;
18. fałszywy gracz w hazardzie;
19. lichwiarz i paskarz;
20. paszkwilant i członek redakcji pisma paszkwilowego;
21. rozszerzający paszkwile;
22. szantażysta,
23. przywłaszczający sobie nieprawnie tytuły, godności lub odznaczenia;
24. obcujący ustawicznie z ludźmi notorycznie niehonorowymi;
25. podstępnie napadający (z tyłu, z ukrycia itp.);
26. sekundant, który naraził na szwank honor swego klienta;
27. stawiający zarzuty przeciw honorowi osoby drugiej i uchylający się od ich podtrzymania przed sądem honorowym.

Uliczny pojedynek na broń białą,„Ilustrowany Kurier Codzienny” z 1930r.
Fot.NAC
Wprawdzie niektóre z przywołanych kategorii „ludzi bez honoru” odeszły do lamusa, ale kodeks Boziewicza z 1919 r. jest znakomitym świadectwem, w jakim duchu była kształtowana kadra oficerska II RP. Na ten aspekt wielokrotnie zwracał uwagę Józef Piłsudski, np. w wygłoszonym w 1924 r. odczycie „Demokracja a wojsko” stwierdził: Prawo i honor, honor i prawo – cement to może wystarczający.
Do honorowego postepowania w życiu nawiązał w artykule „Gazety Polskiej” z 1930 r. Piłsudski wskazał w nim, że honor jest niezbędny w życiu: Ja osobiście, o ile sobie przypominam, nigdy w życiu nie potrafiłem naruszyć granic honoru i dlatego jestem niezwykle wrażliwy, gdy wymogi honoru są naruszane z widoczną dla niehonorowego człowieka łatwością.
Fundamentalnymi wartościami korpusu oficerskiego II RP były honor, patriotyzm, szacunek do historii i tradycji oraz postawa obywatelska. Cytowany już T. Hołówko pisał w 1921 r.: Polska musi stworzyć jednolity i to taki typ oficera, który mógłby spełnić zadania, jakie stają przed Polską pod względem zorganizowania obrony na przyszłość.
Wytyczał on kierunki odbudowy korpusu dowódczego niepodległej Polski. W związku z tym apelował o zaniechanie praktyk poniżania podwładnych, rodem z zaborczych armii (pisownia oryginalna): Nie wolno oficerowi ‘tykać’ żołnierza. (...) Energicznć walkę winni rozpocząć oficerowie z tak przebogatym leksykonem „skurwysynostwa”, tak, niestety od góry do dołu panoszącego się w wojsku. Dziwne i smutne wrażenie robi ten oficer, który wchodzi do koszar ze „skurwym synem” na ustach i z nim wychodzi.
T. Hołówko wskazał konkretne rozwiązania tych negatywnych zaszłości, mianowicie służba oficera powinna upodobnić się do pracy nauczyciela: Trzeba, by koszary stały się dla żołnierza szkołą patriotyzmu, aby czyniły z niego świadomego obywatela swego kraju. (...) I gorąco trzeba pragnąć, aby oficer polski psychiką swoją zbliżył się do psychiki nauczyciela szkolnego, z którym w swej pracy tyle będzie miał wspólnego. Oficer bowiem z rąk nauczyciela szkolnego otrzyma młodego Polaka do dalszej nauki – i jeżeli między nauczycielem szkolnym a oficerem będzie współdziałanie i harmonja, Polska będzie zbierała obfite i piękne plony ich zbożnej pracy.

Patriotyczna pocztówka z pocz. XXw.
Źródło: www.polona.pl
Sztafeta niepodległej szkoły
Z minionych perspektywy dziesiątków lat trzeba uznać, że praca nauczycieli II RP była równie ważna, jak odtworzenie armii. Wysiłek wychowawców międzywojennej młodzieży przyniósł wspaniałe owoce – uczniowie zdali trudny egzamin nie tylko w okresie II wojny światowej, ale także po 1945 r., kiedy duża ich część kontynuowała walkę w podziemiu niepodległościowym. W oddziałach tzw. drugiej konspiracji niepodległościowej służbę pełniło ok. 200 tysięcy osób, z czego zginęło w walce lub zostało zamordowanych w więzieniach ok. 40 tysięcy.
Większość z Żołnierzy Niezłomnych było pokoleniem dorastający już w niepodległej Rzeczpospolitej. Starsi, jak np. Witold Pilecki (rocznik 1901), walczyli w latach 1918-1921 o granice odrodzonej Polski. Niektórzy, nawet jeżeli urodzili się pod zaborami, jak np. major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” (rocznik 1910) lub jak kapitan Zdzisław Broński „Uskok” (rocznik 1912), to wykształcili i wychowywali się już w II RP. Ich postawy kształtowała nie tylko rodzinna tradycja niepodległościowa, ale również szkoła odrodzonej Polski.
System oświaty II RP został zbudowany na ideach wychowania narodowego i państwowego. Twórcy tych koncepcji twierdzili, że szkoła polska powinna opierać się na tradycji narodowej, zaś obowiązkiem wychowywanej młodzieży było rozwijać tę tradycję. Widoczne to jest w kolejnych przepisach dotyczących oświaty, w których zdecydowanie odrzucano model szkół zaborczych. Dbając o niepodległość IIRP, preferowano stworzenie rodzimego systemu wychowania narodowego i państwowego. Uwidoczniło się to m.in. w projekcie ustawy o ustroju szkolnictwa z 1927 r. Jego autorzy wskazywali, że konieczne jest uchwalenie prawa, które określa, że państwo nasze odziedziczyło po zaborcach fragmenty ustawodawstwa szkolnego obcego nam duchem, nie odpowiadającego współczesnym potrzebom, że jako młody organizm państwowy pozbawieni jesteśmy własnej państwowej tradycji z najbliższej przeszłości, jak w innych krajach kulturalnych, stąd musimy budować ć systemu szkolnego.
Dlatego spuścizna duchowa, narodowa tradycja, ojczysta kultura i historia były głównymi elementami programów szkół. W ten sposób realizowano koncepcję wychowania narodowego i państwowego młodzieży. Zadaniem nauczycieli było kształtowanie w uczniach postaw patriotycznych, poszanowania polskiej kultury i państwowości. Mieli wychować przyszłych obywateli szanujących te wartości, potrafiących pracować dla ojczyzny i rodziny, lojalnych i ofiarnych wobec państwa polskiego. Twórcy program nauki w gimnazjach państwowych z 1934 r. podkreślili: Celem szkoły jest wychowanie i kształcenie młodzieży na świadomych swych obowiązków i twórczych obywateli Rzeczypospolitej. Zmierzając do osiągnięcia tego celu naczelnego – społeczno-obywatelskiego przygotowania swych wychowanków, szkoła musi wszechstronnie rozwijać ich osobowość przez urabianie w dziedzinie religijnej, moralnej, umysłowej i fizycznej.
Dr Michał Stolarczyk zwraca uwagę, że założenia programowe szkoły dążyły do ukształtowania przyszłego wzorca patriotyzmu. Miał on łączyć „w postawie obywatelskiej dwie natury bojownika i pracownika”. Jego cechami charakterystycznymi były m.in. silna wola, wiara we własne siły, zdolność do czynu i pracy, wytrwałość, honor. Jedną z metod patriotycznego wychowania było organizowanie w szkołach uroczystości, wycieczki, akademie, wystawy dotyczących rocznic historycznych, zwycięskich bitew, wybitnych postaci historycznych, zasłużonych wojskowych, dowódców.

Okładka czasopisma „Wiarus” z lat 30.
Źródło:www.polona.pl
Sztafeta powstańców 1863 roku i Żołnierzy Niezłomnych
Szczególną opieką i szacunkiem otoczono weteranów, zwłaszcza ostatnich żyjących powstańców styczniowych. Już 21 stycznia 1919 r. Piłsudski w specjalnym rozkazie uznał ich za żołnierzy odrodzonego Wojska Polskiego. Podkreślił ich zasługi: Żołnierze! Pięćdziesiąt sześć lat temu Ojcowie nasi rozpoczęli walkę o niepodległość Ojczyzny. Szli nie w lśniących mundurach, lecz w łachmanach i boso, nie w przepychu techniki, lecz z strzelbami myśliwskimi i kosami na armaty i karabiny. Prowadzili wojnę rok cały, pozostając jako żołnierze, niedoścignionym ideałem zapału, ofiarności i trwania w nierównej walce, w warunkach fizycznych jak najcięższych. Przegrali wojnę i po ich klęsce niewola wciskać się poczęła do dusz polskich, czyniąc z Polaków nie niewolników z musu, lecz nieledwie z własnej chęci, szukających poprawy losu przez protekcję u swych panów rozbiorców i w ogóle obcych. Jako żołnierze i obrońcy Ojczyzny, zostali w Polsce usunięci przez swych współczesnych gdzieś w kąt daleki, jako rzecz, o której zapomnieć należy. Dla nas, żołnierzy wolnej Polski, powstańcy 1863 r. są i pozostaną ostatnimi żołnierzami Polski, walczącej o swą swobodą, pozostaną wzorem wielu cnót żołnierskich, które naśladować będziemy.

Weteran powstania styczniowego Mamert Wandali w rozmowie harcerzem.
Fot.NAC
To jedna z różnic pomiędzy II RP a III RP. Powstańcom styczniowym nadano honorowe stopnie oficerskie, prawo do noszenia munduru, stypendia oraz inne przywileje już w 1919 r. Tymczasem w III RP ustawa o upamiętnieniu, i to tylko w sferze symbolicznej, Żołnierzy Niezłomnych została przyjęta dopiero w lutym 2011 r.

Spotkania z młodzieżą szkolną w 1938r. z okazji rocznicy wybuchu powstania styczniowego.
Siedzą m. in.: Maria Fabianowska(druga z prawej), Mamert Wandali(pierwszy z lewej).
Nazdjęciu widoczne są ślady retuszu i kadrowania.
Fot. NACO
Świadectwem tego, jak ważna dla młodzieży wychowywanej w II RP była obecność w życiu publicznym uczestników powstania 1863 r. są zachowane pamiętniki „Uskoka”, który pisał: Oni mieli tyranów Moskali, a my mamy tyranów bolszewików. Niewiele się zmieniło. Pamiętam z jaką czcią i zaciekawieniem patrzyłem na spotykanych przed wojną weteranów Powstania Styczniowego. Widok siwowłosych, przygarbionych wiekiem postaci w granatowych uniformach przemawiał do mnie silniej niż wykłady w szkole.
„Uskok” zginął w maju 1949 r. Wtedy ta śmierć mogła wydawać się bezsensowna, podobnie jak wielu innych Żołnierzy Niezłomnych. Swoją walką nie wyzwolili Polski, nie przejęli władzy, nawet nie zmienili układu sił w kraju. Na prawie półwiecze zostali wymazani z oficjalnej historii i ze świadomości większości społeczeństwa. Podobnie jak powstańcy z 1863 r., którzy odzyskiwali należne miejsce dopiero w II RP. Powstanie styczniowe było jednym z elementów tworzących polską wspólnotę narodową po 1918 r. Przedwojenna szkoła, ucząc szacunku dla ofiarności powstańców, wzmacniała patriotyczne przekonania młodzieży. W tym samym duchu starano się kształtować korpus oficerski. Były to fundamenty wychowania państwowego i narodowego młodych pokoleń́ odrodzonej Polski, którym zaszczepiano etos niepodległej Polski. Podczas II wojny światowej i po 1945 r. walczyli zgodnie z dewizą „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Ich ofiara nie była nadaremna. To dzięki ich ofiarności mamy możliwość kształtowania współczesności. Dlatego pamięć o Żołnierzach Niezłomnych jest nie tylko wyrazem szacunku za ich walkę o niepodległość, ale jest również częścią kolejnej zmiany w sztafecie niepodległej Polski.

Okładka partytury z lat 20.
Źródło:www.polona.pl
Materiał z biuletynu nr 13 wydanego na 1 marca 2021r.