Skromne są także znaleziska pochodzące z jamy grobowej oznaczonej litera V, w której ukryto szczątki czterech żołnierzy Wileńskiego Ośrodka Mobilizacyjnego AK, a wśród nich dowódcę V Brygady Wileńskiej, mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” kilkanaście guzików, fragmenty obuwia, połamany grzebień, Nie można precyzyjnie określić, czyją były własnością - w zbiorowym dole przedmioty mogły ulegać przemieszczeniom.
W środkowej gablocie na drugim poziomie umieszczono szczególne przedmioty: medaliki i krzyżyki. Jest ich niewiele, nie maja łańcuszków (z jednym wyjątkiem), co świadczy o tym, ze były przez swych właścicieli ukrywane, być może zaszyte w odzieży Wystawa jest skonstruowana tak, by nie rozdzielać przedmiot6w wy- dobytych z jednej jamy, tzn. gablota odpowiada całości znaleziska wydobytego z jednego miejsca, jednak przedmioty o charakterze sakralnym zostały pokazane w innym kontekście, Znalazły się w jednej gablocie, ustawionej w centralnym punkcie I pietra Pawilonu X, przed kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. W kościołach w Polsce istnieje do dziś zwyczaj umieszczania przy obrazach Matki Boskiej darów wotywnych - różańców, biżuterii, krzyżyków etc. Ta gablota ma nawiązywać do tego obyczaju. Przedmioty, które towarzyszyły skazańcom w chwili śmierci, są świadkami zbrodni, ale i świadectwem wiary. W tej gablocie znajduje się także jedyny przedmiot, który nie pochodzi z Kwatery Ł. To ryngraf Bohdana Olszewskiego, żołnierza NSZ, powieszonego 18 maja 1946 r., z wyrytym jego imieniem i nazwiskiem oraz słowami ,,Eviva NSZ. Hic transit gloria mundi". Został odnaleziony przez zespół badaczy z Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN na warszawskim cmentarzu na Bródnie, na którym dokonywano tajnych pochówków więźniów straconych w praskim więzieniu przy ul. Namysłowskiej, tzw. Toledo.
Jeden z medalików w trakcie zabiegów konserwatorskich ujawnił na rewersie wydrapane jakimś cienkim przedmiotem trzy imiona: Wacek, Halina, Amelia. Należał do zamordowanego w 1949 r. w więzieniu na Mokotowie Wacława Walickiego i wraz z nim spoczął w nieoznaczonej jamie grobowej na Kwaterze Ł. Halina to imię aresztowanej wraz z nim żony; Amelia - urodzonej w więzieniu córki. Po siedemdziesięciu latach córka zobaczyła przedmiot, o którego istnieniu nie wiedziała, a który był nie tylko pamiątka po ojcu, ale i listem od człowieka, który jej nigdy nie widział,
W archiwach IPN zachowała się dokumentacja uzupełniająca obraz dramatu rodziny Walickich - prośby o ułaskawienie Haliny Walickiej, rokrocznie pisane przez jej matkę, Filomenę Rytel. Na tych petycjach najczęściej figurują odręczne dopiski: „bez biegu”, „pozostawić bez biegu”. Dopiero w kwietniu 1957r. Najwyższy Sąd Wojskowy dochodzi do wniosku, iż: brak jest dowodów w sprawie uzasadniających skazanie Rytel Haliny... Ogólnikowe stwierdzenia, że skazana pełniła funkcję łączniczki siatki szpiegowskiej ... nie mogą stanowić podstawy do ... skazania". Halina Walicka spędziła w więzieniu osiem lat.
Ostatnią część wystawy stanowi opowieść o działaniach poszukiwawczych, jakie były prowadzone w Kwaterze Ł w latach 2012-2017 przez zespół IPN kierowany przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka. W formie reportażu zaprezentowane są kolejne etapy prac. W celach - odsunięte od bezpośredniego oglądu widza - ukazane są jamy grobowe, w których archeolodzy odsłaniali wrzucane bezładnie, często do zbiorowych dolów, poprzerastane korzeniami ludzkie szczątki.
Osobne miejsce poświecono odkryciu jamy grobowej Zaporczyków: Dół, w którym znaleźliśmy szczątki pana majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory” początkowo nie był dla nas niczym szczególnym. Pracowaliśmy tam pełne trzy dni. A działo się tak dlatego, że ktoś starał się doprowadzić do tego, że na bardzo wąskiej przestrzeni zostanie wciśniętych ośmiu mężczyzn. I dopiero ostatniego dnia doszliśmy do ostatnich szczątków. Dzisiaj już wiemy, że były to szczątki pana majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Oprawcy rzucili go najgłębiej, twarzą do ziemi. Miał zgiętą rękę, zgiętą nogę, a więc wrzucili go do tego miejsca, a na nim układali szczątki jego najbliższych współpracowników. Prof. Krzysztof Szwagrzyk, wypowiedz z filmu ,,Zapora", rez. K. Starczewski.
Gdy wyprowadzano z Powązek szczątki odnalezionych po zakończeniu prac w 2012 r. nikt jeszcze nie wiedział, że na czele konduktu pogrzebowego niesiono trumnę ze szczątkami ,,Zapory".
W jednej z cel w ostatniej części ekspozycji eksponowane są fragmenty tkaniny - jedyne przedmioty, jakie zachowały się w dole, w którym spoczywały szczątki wyższych dowódców marynarki wojennej, zamordowanych w grudniu 1952 r. - Stanisława Mieszkowskiego, Zbigniewa Przybyszewskiego i Jerzego Staniewicza. Skromna zawartość gabloty kontrastuje ze zdjęciem z uroczystego pogrzebu komandorów, który miał miejsce w grudniu 2017 roku, sześćdziesiąt pięć lat po ich śmierci. Życzenie ,,ludzkiego pochowania", wyrażone przez wdowę po komandorze, wreszcie zostało spełnione: Proszę o zezwolenie na ekshumacje zwłok celem ludzkiego pochowania. Zwracałam się już w tej sprawie do Generała Prokuratora oraz Naczelnego Prokuratora Wojskowego, od których otrzymałam odpowiedzi odmowne, motywowane nieznajomością miejsca pochowania mojego męża... Anna Mieszkowska, wdowa po kmdr. Stanisławie Mieszkowskim.
Swoistym podsumowaniem zarówno wystawy, jak i prac są cyfry: prowadzone w pięciu etapach, trwające w sumie 153 dni prace poszukiwawcze pozwoliły odnaleźć szczątki około 300 osób. Większość spośród odnalezionych stanowią zamordowani w więzieniu przy Rakowieckiej więźniowie polityczni. W pracach uczestniczył zespół około 50 specjalist6w z różnych dziedzin, wspierany przez wolontariuszy. Przesiano ponad 1000 ton ziemi, by mieć pewność, że nie pozostawiono na Łączce żadnych szczątków ludzkich, by każdy miał szansę, na ludzki pochówek.


Toczymy poważniejszą walkę niż na pistolety
Fragmenty wywiadu Kornela Morawieckiego, który ukazał się w naszym biuletynie "Rakowiecka 37" nr. 8
Buntownik
Z buntowniczego narodu pochodzimy wszyscy. To, że pokolenia się buntowały jest wpisane w polski scenariusz. Trudno się nie buntować, zwłaszcza gdy można rozpoznać takie zło, jakim był komunizm. Młodzież jest w ogóle na bunt wyczulona - chce lepszego świata i dlatego się buntuje. Pewne elementy buntu zaszczepiła mi Warszawa, bo to było miasto zniszczone strasznie, miasto z pamięcią Powstania Warszawskiego, miasto z pamięcią o zagładzie getta i okrucieństwie Niemców, którzy tu się wyzywali na tej ludności, kt6rzy mordowali Polaków i Żydów Trudno było wzrastając w klimacie nie mieć poczucia konieczności potrzeby działania na rzecz lepszego świata – i to był ten zasadniczy bunt.

Konspiracja
Pierwsze elementy konspiracji zacząłem w 1968 r. Były wystąpienia studenckie, choć bylem już po studiach. To były elementy oporu przeciwko kłamstwu, zależności od obcych, partii komunistycznej, bucie ówczesnej władzy i krzywdzie, jaka wyrządzili naszej kulturze, studentom i nam wszystkim. Nie zgadzaliśmy się na kampanie antyżydowską, którą wtedy rozpętano w 68 roku. To były elementy także moralnego buntu. Potem lata 70., gdy wydawało się, że jest większy sens walczyć z komunizmem, bo widzieliśmy, że zagraża on pokojowi i światu, Udając kraje miłujące pokój - zbroją się, podejmując próbę zawojowania świata, a jest to ustrój i ludzie, którzy go reprezentowali moralnie na niskim bardzo poziomie. To wtedy wszedłem z kolegami bardziej w konspirację ,,Biuletynu Dolnośląskiego", Był ten olbrzymi przełom ,,Solidarności". To się działo trochę poza świadomym postanowieniem, wybór następował i jedne postepowania ciągnęły za sobą drugie.
Proces za odezwę
Moje pierwsze aresztowanie to było jeszcze przed Solidarnością w 1980 r. Byłem zatrzymany. Oni mieli jakieś wtyczki w ,,Biuletynie Dolnośląskim” · i śledzili nas. Widziałem to. Chcieli dowiedzieć się, w jaki sposób wydajemy tę gazetę Aresztowali nas na 48 godzin. Potem byłem aresztowany za ,,Solidarności”, że ogłosiliśmy w biuletynie „Odezwę do żołnierzy radzieckich". Zamieściliśmy tam posłanie takich Wolnych Związków Zawodowych Moskiewskich, na które zresztą zjazd ,,Solidarności" odpowiedział ,,Posłaniem do ludzi pracy Europy Wschodniej". Bylem wtedy oskarżony o podważanie, łamanie sojuszy - pod takim ciężkim paragrafem. Proces się toczył z wolnej stopy, ponieważ wisiała groźba strajku generalnego. To zmusiło ich do wypuszczenia mnie z więzienia przy Łąkowej we Wrocławiu. Chodziłem regularnie na ten proces. On stal się taką moją wizytówką, ponieważ dawał rozpoznanie w środowisku mieszkańców, którzy - na ten proces przychodzili tłumnie. To była demonstracja pewnej niezależności. Kolejna rozprawa miała być we wtorek 15 grudnia. Udało mi się uniknąć aresztowania i internowania. Stan wojenny to była obrona Solidarności. Najpierw konspiracja związkowa. Potem niewystarczalność tej konspiracji i ,,Solidarność Walcząca”. Potem kolejne lata w tym podziemiu. Znowu walka o serca i umysły i wydawanie prasy. Więzienie na Rakowieckiej, w którym rozmawiamy. Tak się potoczyło życie.
Aresztowanie
Aresztowano mnie dopiero po sześciu latach ukrywania się, w listopadzie 1987 r. Zostałem zatrzymany we Wrocławiu i przewieziono mnie - nie pytając o nic - helikopterem do Warszawy….
Jak lecę helikopterem, to nie wiem, gdzie lecę. Wcześniej przejmuje mnie jakiś esbek, kapitan. Przedstawił mi się na lotnisku i potem, jak mnie rozkuli, to on przykuł się do mnie jak prowadził mnie do helikoptera. Jak weszliśmy, to się odkuł ode mnie, a mnie przykuł do poręczy ławki tego helikoptera. Lecieliśmy tak ponad godzinę, widziałem nad czym lecimy. Wylądowaliśmy na lotnisku na Bemowie. Przykuli mnie znowu do siebie i samochodem przywieźli do aresztu na Puławskiej. Bylem zatrzymany na trzy miesiące. Pamiętam tę panią prokurator. Dwie noce spałem w luksusowej celi, bardziej w pokoju - i później przywieźli mnie na Rakowiecką. Było to wieczorem, była mgła. Myślę, że o 11. Jutro minie 29 lat, jak mnie tu przywieźli. Część ubrania mi wzięli. ale część zostawili. Miałem rzeczy i pidżamę więzienną.
Na Rakowieckiej
Zaprowadzili mnie do celi. Były dwie osoby w celi. Przedstawili mi się ci panowie. To byli obaj wojskowi, zatrzymani oczywiście za niewinność. ale posądzają ich o jakieś dostawy wojskowe. Ci moi towarzysze więzienni mnie przestrzegali - jakie to ciężkie więzienie - i mnie tak lekko straszyli. Tak bardzo mnie nie przestraszyli, bo nie wyglądało to tak źle. Przez to, że zachowywałem pewną niepokorność - to pomagało mi. Nie wolno siadać na łóżku, nie wolno się kłaść, a ja próbowałem przełamać ten regulaminowy zakaz. Grożono mi rożnymi rzeczami, że mi tam nie dadzą korespondencji, że mnie do karceru wezmą… Jak się wychodziło z celi więziennej, to się należało rozebrać do naga. Jak się wychodziło, to się ubierało ubranie na korytarzu, ale przed ubraniem należało kucać. No bo mogłeś mieć gryps w tyłku. Ale ja nie chciałem kucać – nie, nie, kucać to ja nie będę. Jak mnie tam zmuszą i przygną do ziemi, to co ja poradzę… ale ja sam nie kucnę, bo nie mam potrzeby kucania. Potem tym klawiszom powiedziałem, że im obiecuję, ze grypsy będę przenosił gdzie tylko będę mógł, ale tam gdzie oni podejrzewają, to nie będę przenosił, żeby mi dali spokój, ze tam nie zwykłem wsadzać niczego. Oni mi powiedzieli: ,, Ale słuchajcie, tu Michnik kucał, inni kucali, a wy nie chcecie?" To była taka ciekawostka z tej mojej więziennej rzeczywistości…
Mieliśmy tutaj pierwsze Boże Narodzenie i Wielkanoc. Nikogo tu nie spotkałem z opozycjonistów. Nawet nie wiedziałem, że Kołodziej siedzi w tym więzieniu, chociaż potem mi powiedziano.
Przesłuchanie
W ogóle z nimi nie rozmawiałem ani we Wrocławiu, ani na Rakowieckiej zupełnie nic nie mówiłem. Odmawiałem odpowiedzi na każde pytanie – co nie znaczy, że nie rozmawiałem z nimi politycznie. Jak chcieli nawiązać rozmowę o przyszłości Polski, to wtedy z nimi rozmawiałem, ale na takie pytania: kto jestem,
kogo znam i jakie mamy zamiary, odpowiadałem, że takie mamy zamiary, żeby pokonać Związek Sowiecki i żeby nie było komunizmu, żeby ich zamknąć w tym więzieniu, w którym teraz siedzimy. To im mówiłem grzecznie o naszych zamiarach. Oni się dziwili, dlaczego nie jesteśmy uzbrojeni. Powiedziałem, że jesteśmy Solidarnością Walczącą, ale toczymy poważniejszą walkę niż na pistolety, bo chcemy was przekonać, żebyście przestali służyć tej zdradzieckiej, niepolskiej władzy, żebyście na powr6t stali się Polakami. Mniej więcej tak rozmawiałem z tymi przesłuchującymi oficerami Służby Bezpieczeństwa. Mieliśmy przewagę w relacji między nami, bo choć co prawda bylem aresztowany, to z ich rozmów, pytań i oczekiwań widziałem, że ich wiedza o naszej organizacji jest stosunkowo niewielka. Oni o coś pytali, sugerowali - i dawali sugestie o moim ukrywaniu w Poznaniu - wiec ani nie zaprzeczałem, ani nie potwierdzałem, a te ich sugestie były kompletnie nie trafione. Te nazwiska i środowiska, które wymieniali, to nie było to, co mnie otaczało. Może mnie chcieli podpuścić, nie wiem.