Na dzień mamy Herbert:
Myślałem: nigdy się nie zmieni
zawsze będzie czekała ubrana w białą suknie i niebieskie oczy na progu wszystkich drzwi
zawsze będzie uśmiechała się wkładając ten naszyjnik
aż nagle urwała się nitka teraz perły zimują w szparach podłogi
mama lubi kawę ciepły kafel spokój
siedzi poprawia okulary na szpiczastym nosie czyta mój wiersz i siwą głową mu zaprzecza
ten który upadł z jej kolan zaciska usta i milczy więc nie wesoła rozmowa pod lampą źródłem słodyczy
nieunoszony żalu z jakiej pije on studni po jakich drogach chodzi syn niepodobny do marzeń
karmiłam mlekiem łagodnym jego spala niepokój krwią go obmyłam ciepłą ręce ma zimne i szorstkie
z daleka od twoich oczu przebitych ślepą miłością łatwiej unieść samotność
za tydzień w zimnym pokoju ze ściśniętym gardłem czytam jej list
w tym liście litery stoją osobno jak kochające serca
„Mama", Struna światła

Fot. Herbertowie z dwojgiem dzieci i służącą, ok. 1925