Witold Pilecki walczący z bolszewikami
W czasie walki z bolszewikami doszło do spotkania wileńskich harcerzy z dowodzącym wówczas 10. Dywizją Piechoty gen. Lucjanem Żeligowskim. Harcerze dostali się pod ostry ogień broni maszynowej bolszewików. Tak to opisał Witold Pilecki, który miał wtedy dziewiętnaście lat:
Stało się jasne, że wróg obszedł nasze tyły i zaczyna odcinać odwrót. Wokół zaczęły się rozgrywać wojskowe dramaty. Artylerzyści, zamiast odprzodkować działa i ostrzelać nieprzyjaciela, odrzynając zaprzęgi i tnąc postronki dosiadali koni i uciekali bezładnie, zostawiając działa wrogowi. To samo działo się w taborach ogarniętych panicznym strachem i wiejących na oślep, byle dalej od ognia. Nagle, z lewej strony pojawił się na galopującym, rosłym ogierze brodaty oficer bez czapki i z gołą szablą w ręce. Zdarłszy konia przed naszą, stojącą spokojnie kompanią, ogarnął nas badawczym wzrokiem i rzucił krótkie pytanie:
– Co to za kompania?
– Harcerze z Wilna – odkrzyknąłem, bo byłem najbliżej.
– Nu, a atakować wy możecie? – zapytał z rosyjska.
Aż gniew mną szarpnął. Za kogo on nas ma?
– Też pytanie! – krzyknąłem ku niemu dumnie. – Ma się rozumieć, że możemy.
Nie wiedziałem, że mam przed sobą generała Żeligowskiego.
– Nu, tak i atakujcie! – krzyknął i odjechał.
Ponieważ naszego dowódcy nie było w pobliżu, podałem komendę:
– Bagnet na broń! W tyraliery – za mną!
Chłopcy, wykonując rozkaz, poderwali się i ruszyli jak burza w stronę wroga będącego w lasku odległym o czterysta metrów. Konny oddział rosyjski, widząc dwustu pędzących ku sobie Polaków, zwinął swój karabin maszynowy i zniknął, zanim dobiegliśmy. Jak się okazało, z dwudziestoma nabojami wygraliśmy bitwę i już bez przeszkód dotarliśmy na reorganizację do Warszawy.
Po latach, podczas spotkania patriotycznego w Teatrze Wielkim w Wilnie gen. Żeligowski zapytał, czy na sali jest ktoś z harcerskiej kompanii wileńskiej spod Sokółki. Wstało na to wezwanie kilkunastu z Witoldem Pileckim, a teatr zagrzmiał od oklasków.
Wówczas generał zapytał:
– Ot… czy jest ten, z którym ja wtedy rozmawiałem?
Wszyscy usiedli, jedynie Witold stał dalej. Żeligowski wzruszony, wśród burzy oklasków ucałował Witolda w głowę.

Na zdjęciu: Witold Pilecki i gen. Lucjan Żeligowski